Wbrew napisowi przy wejściu do podziemi, chełmskie korytarze nie są pozostałością zorganizowanej kopalni. Miasto leży na pokładach kredy, którą mieszkańcy wydobywali od wieków – każdy na własną rękę. Pod domami drążyli piwnice, z piwnic korytarze.
Najwyższym pasmem gór Kantabryjskich są Picos de Europa. Oddzielają Kantabrię od Asturii, a ich szczyty przekraczają dwa i pół tysiąca metrów. To wiele, zważywszy, że do morza wcale nie jest daleko.
Młode miasto nie może poszczycić się wiekowymi zabytkami, choć aż 21 otwockich willi wpisano do rejestru. Niestety, wiele starych domów w niepowtarzalnym stylu świdermajer popada w ruinę.
Kiedy kopalnię zamknieto, jaskinią zainteresowali się speleolodzy. I odkryli niezwykły świat, pełen zwisających ze stropów stalaktytów, wyrastających z ziemi stalagmitów a przede wszystkim unikalny świat nacieków rosnących we wszystkich kierunkach.
Likwidację szybu rozważano w latach 80. ubiegłego wieku. Szczęśliwie przejęło go prywatne przedsiębiorstwo, które przekształciło go w studnię głębinową, a na powierzchni zachowało górniczy skansen. Można go zwiedzać.
To tu mieszkał ponoć Henryk Żeglarz, który w pobliskim Sagres zorganizował szkołę morską kształcącą przyszłych odkrywców. Wysyłał ich potem na spotkanie Nowego Świata.
Most ma konstrukcję kratownicową składająca się na trzy przęsła. Długi jest na 430 metrów, bo nie dość, że spina brzegi rzeki, to jeszcze pozwala pokonać rozległe, ograniczone wałami tereny zalewowe Wisły. Szeroki jest na 9,5 metra.
Ledwie dziewczyna wsiadła do kolejki, wyciągnęła komórkę i dzwoni chyba do koleżanki: – Wjeżdżamy na Gubałówkę. – … – mówi ta z drugiej strony. – Nie, tak sobie wjeżdżamy – zreferowała jedyny powód, dla którego na Gubałówkę wjechać trzeba: tak sobie…
Pod Studziankami, na dawnym polu bitwy stoi czołg-pomnik, prawie „Rudy”. Miejsce ładne, na skraju Puszczy Kozienickiej. Opodal wieża widokowa, z której – ponad koronami drzew – popatrzymy na dawne pole bitwy.
Ażurowa bania była wyciągana na sam szczyt tuż przed południem i opadała, gdy wybiła dokładnie dwunasta. Na ten znak kapitanowie cumujących w Nowym Porcie statków regulowali precyzyjnie swoje chronometry, by umożliwiały im skuteczną nawigację podczas rejsu.