Spływ trwa, zależnie od woli, pośpiechu i środka transportu – 2,5-3,5 godz. Pokonujemy przy tym ok. 15 km z jedną krótką przenoską na spiętrzeniu po drodze. Rzeka jest raczej łatwa, tylko od czasu do czasu przyspiesza na kamiennych bystrzach.
Rzeka jest dość płytka, obfituje w mielizny. Ma łagodny nurt, który niesie z prędkością ok. 2-3 km na godzinę. Wiosłując niespiesznie w ciągu godziny pokonamy ok. 4 km. Liczne zakola sprawiają, że widoki zmieniają się często.
Pewniejsze i stabilniejsze wody rzeka niesie od Biecza i stąd nadaje się na amatorskie spływy od wiosny do jesieni z uwzględnieniem oczywiście okresowych wahań stanu wody. Równie dobrze może być jej za dużo jak i za mało.
Przystań Sromowce-Kąty od Szczawnicy w linii prostej dzieli 6,7 km ale dzięki 9 zakolom trasa ta się wydłuża do kilkunastu kilometrów. Trasa może mieć 12 lub 23 km. Różnica poziomów wynosi 35 m. Tratw jest ponad 200 a flisaków ponad 500.
Już po około czterech kilometrach nagle się przeluźniło, jakbyśmy wpłynęli na inna rzekę. Ale nie. To bar przy ośrodku wczasowym w przysiółku Biała Góra odfiltrował znaczną część towarzystwa...
Było dziko, zielono. Woda na ogół niezbyt przejrzysta, ale chyba dość czysta, skoro trzykrotnie udało nam się zobaczyć zimorodki, wiele czapli siwych (podobno jest też biała), mnóstwo kaczek i chyba cyranki albo cyraneczki. Właśnie wypływały młode.
Tegoroczny 184. już spływ Dunajcem uznano za otwarty. Przy śpiewie flisaków wszyscy ruszyli tratwami ustrojonymi na tę okoliczność girlandami z kwiatów. Było naprawdę uroczyście.
Na spływ można ruszać z dwóch miejsc po polskiej stronie i dwóch po konkurencyjnej, słowackiej. My ruszamy ze Sromowców Kątów, czyli na dłuższą trasę. Przed budową zapory spływ ruszał z Czorsztyna lub Niedzicy.
Właściwie to jak ktoś nie chce, nawet nie musi wiosłować. Nurt niesie sam. Trochę wolniej, ale jest wtedy czas na podziwianie brzegów. A jest co podziwiać, po obu stronach rozciągają się rezerwaty przyrody.
Około 15-kilometrowy malowniczy odcinek Nysy Kłodzkiej między Młynowem a Bardem – ze względu na urok – zwany jest Przełomem Bardzkim, a nawet Cudem Sudetów. Rzeka w tym miejscu kilkoma meandrami przecina Góry Bardzkie.